Ekskluzywne i orygnialne samochody, barwy kontrastujące z dzisiejszą szarą pokrywą ulic, piękne kobiety i zaspokojeni uczestnicy to Rage Race. Brakuje mi tej imprezy, a wiem, że rage Race 2010 ruszy dopiero w lipcu. Jako fan motoryzacji nie mogę się doczekać. Na razie śledzę wiadomości na www.rage-race.pl i wspominam ubiegły rok.
Trochę jestem zły, ponieważ Warszawa i okolice stolicy zamierają sportowo i turystycznie w sezonie zimowym. Wyjątki od reguły pojawiają się sporadycznie. To niestety powoduje depresję u fanów motoryzacji. Szarzyzna naszych dróg wręcz dobija.
Gdy obserwuję wydania stołecznych gazet, albo słucham rano moich ulubionych warszawskich rozgłośni, widzę i słyszę komunikaty o wydarzeniach kulturalnych, spotkaniach urzędników, politycznych wojnach "na górze" przed kampanią prezydencką. Brakuje mi wtedy choć jednej, jedynej informacji o imprezach motoryzacyjnych. Sportu na szczęście dzięki olimpiadzie przez 2 tygodnie będziemy mieć jeszcze wiele. Dlaczego jednak jest tak mało wydarzeń dla fanów i miłośników 4 kółek?
Moim zdaniem warto wykorzystać każde warunki do prezentacji dobrych aut i możliwości doskonałych kierowców. Z drugiej strony uważam, że dobry kierowca poinien doskonale radzić sobie w każdych warunkach, nawet tak srogiej zimy jak tegoroczna. Co więcej jedno i drugie można przyprawić szczyptą zabawy i wyjdzie z tego wreszcie coś barwnego i wesołego w smutnej rzeczywistości.
W tej całej szarzyźnie prozaicznej polskiej rzeczywistości jest jednen promyczek nadziei. W styczniu zainaugurowano największe polskie show motoryzacyjne to jest Rage-Race 2010. Lipcowa impreza ma być jeszcze lepsza niż poprzednie, 3 edycje. 1500 kilometrów w 4 dni, kilkadziesiąt luksusowych lub oryginalnych aut, wiele odwiedzonych miast, tłumy widzów, radość dzieci (pamiątkowe zdjęcia z celebrytami i na tle widzianego po raz pierwszy Ferrari to dla nich tradycja).
Ta zapowiedz to dla mnie taki motoryzacyjny pierwiosnek.